Na świecie istnieje smutna przypadłość, że prezenty robimy komuś, ale najlepiej to znamy samych siebie.

Nie mam dziecka – swojego, w rodzinie, nawet moi znajomi wolą koty od dzieci. Nie przeszkadza mi ten fakt. Do momentu, w którym znajduję gadżety, które kupiłabym sobie pod pretekstem obdarowania zbyt niskiego i młodego człowieczka.

Przedstawiam zatem subiektywną listę 7 rzeczy dla dzieci, które z chęcią kupiłabym sobie sama. I które powinno dostać absolutnie każde dziecko, a i dorosły powinien pokochać (albo chociaż docenić).

Little Giants

Pomysł genialny, choć boli fakt, że małymi gigantami zostali jedynie mężczyźni. Gdzie Skłodowska, Lovelace czy Frida? Kurde, miałam się cieszyć z alternatywnych figurek supermenów, ale jak to w życiu bywa, gdyby nie Gandhi, to kolejny raz doceniono głównie białych mężczyzn. Niemniej fajnie pokazać dzieciom, że mózg jest równie fajny, jak przypakowany superbohater(ka!).

Zburz swoją szkołę!

Zastanawiałam się, czy istnieje cokolwiek, co sprawiłoby mi w gimnazjum większą radość. Doszłam do wniosku, że jedynie prawdziwa kula, która zburzyłaby moją prawdziwą szkołę. Tyle radości za 30$.

Miecz

Starzy ludzie narzekają. Ale to pokolenia lat ’90 i ’80 nie mają sobie równych. Cieszą się te trzydziestolatki, że mieli boisko, siniaki, że sam cukier z glutenem, że pedofil ich nie dorwał, mimo, że miał tysiąc pięćset sto dziewięćset okazji. I że oni to patykami, a pokolenie Y to tylko tabletami.

Dajcie dzieciom gadżet. Dajcie mi gadżet, a przysięgam, będę się naparzać patykami ze znajomymi! 10$

Drewniana konsola

A teraz coś dla prawdziwych hipsterów. Wygląda jak pierwszy komputer Apple, który był zrobiony w szufladzie. Taki gameboy w pudełku na biżuterię babci. Wyciągasz taki w metrze i już nikt Ci nie podskoczy. 430$

Lego Wall-e

Nie płakałam na Królu Lwie, przez co mam zadatki na psychopatkę. Ogólnie raczej zimna ze mnie sucz. Ale Wall-e jest postacią, która niesamowicie mnie rozczula. I dzięki niemu, jestem pieszczotliwie nazywana “Łolą”. Tak, wiem. Suczy czar pryska, taka to sucza ksywa. Jeżeli ktoś chciałby mnie za to uszczęśliwić, to Łoli (nie Łola!) kosztuje 60$.

Podróż do wnętrza ziemi

Jak byłam dzieckiem, to mój dziadek powiedział, że z węgla robią się diamenty. Jako dziecko nosiłam już jakieś znamiona polskiego cebulactwa, tym też sposobem szybko zakopałam węgiel na podwórku. Śmiejcie się, ale ja wierzyłam, że za miliony lat ktoś, kto będzie tam mieszkał, odkopie mój diament.

Tym sposobem okazało się, że jako dzieciak byłam małym nerdem. Zbierałam kamienie (serio, nawet kolekcjonersko kazałam sobie zamawiać co miesiąc gazetę z minerałami) i w kółko oglądałam w encyklopedii przekrój ziemi. I nie rozumiałam, dlaczego jakaś jej część nazywa się płaszczem.

Więc jeżeli macie w pobliżu taką małą, ześwirowaną na punkcie kamieni dziewczynkę, to kupcie jej kołdrę. Największa kosztuje 219$.

Wózek Denisa Rozrabiaki

No, że dzieciak się ucieszy, to na pewno.

Minusy dla dorosłych:

Udźwig: 50kg – hakierkowe dupsko tam nie wlezie.

Plusy dla dorosłych:

+100pkt do hipsteryzmu, kiedy weźmiesz taki wózek na zakupy.

300$

 

Napisz w komentarzach, co Ty byś kupiła lub kupił sobie, jako dziecku? A może masz dziecko i chcesz na nim wypróbować swoje dziecięce fantazje? 

Tagged in:

, ,