Sport jest spoko, dopóki robisz brzuszki w swojej sypialni. Jeżeli jedziesz na zawody, prosisz się o raka.

Zabrzmiałam jak antyszczepionkowa aktywistka. Szczepcie się, nie mówię o prawdziwym raku. Tylko o generalnym zniszczeniu psychicznym.

Skończyła się olimpiada (skończyła, prawda? Nie mam telewizora). Słyszałam tylko, że doping, że sromotne porażki, że trochę medali. No a najbardziej słyszałam, że babochłop ograł naszą filigranową Poleczkę, niczym Conchita Wurst ograła Cleo i Donatana.

Niesprawiedliwość i polska męka

Stanisława Walasiewicz, mistrzyni olimpijska. Została zamordowana. Sekcja zwłok ujawniła, że była interseksualna.

Stanisława Walasiewicz, polska mistrzyni olimpijska. Została zamordowana. Sekcja zwłok wykazała, że była interseksualna.

Życie to pasmo niesprawiedliwości. Jako dziecko chciałam być baletnicą. Kręciłam piruety przy Czajkowskim i Bachu. Tyle szczęścia, że na wsi zabitej dechami żadnej szkoły tańca nie było. Bo tam usłyszałabym, że rosła sześciolatka z nadwagą, opuchnięta od antybiotyków, może co najwyżej robić za blokadę drzwi, nie tancerkę. Jeszcze którąś bym zgniotła.

Tak myślę, że rodzice dobrze robili trzymając mnie z daleka od rywalizacji. Nie zawsze byłam tego zdania, a jednak coraz częściej czuję, jak profesjonalizacja pasji sprawia, że człowiek cierpi. Za pieniądze nie pisze się tak lekko czy nie koduje do 4 nad ranem. Liczy się czas i liczby na koncie.

Trenowałam też kiedyś Ju Jitsu. Jedna ośmiolatka i 40 chłopa od 10 do 40 lat. Sprowadzałam chłopców do parteru i potrafiłam liczyć w jakimś azjatyckim języku. Zaproszono mnie na zawody, po których miałam być pasowana na wyższą rangą adeptkę. Pasowanie jest pasowaniem dosłownie, bo jest się bitym pasem kolejno przez innych zawodników. Mama wtedy powiedziała, że jestem chora, mam hemoroidy, czyraki i buk wie co jeszcze. Byle bym nie jechała na zawody i nie była pasowana.

Tak wiem, miałam nadopiekuńczą matkę i to pewnie nie jest do końca ok. Ale z drugiej strony, w życiu tak często udowadniano mi, że jestem gorsza i nic nie warta, że po co miałam się na to pisać jeszcze extra z własnej woli? Od tamtej pory pokonywałam i byłam pokonywana wielokrotnie. Nic nie straciłam.

Nie ma sprawiedliwości

Bo widzicie, testosteron może komuś pomóc. Komuś innemu ogromna pojemność płuc, ogromne dłonie, gęstość kości, wysokość, niskość, grubość, chudość. Kwestia szczęścia i wyłonienia przez trenera dzieciaka z dokładnie taką anomalią, czy też ładniej, predyspozycją, jaka pasuje do danego sportu.

Od badania testosteronu niedaleka droga do zakazu udziału w zawodach osobom czarnoskórym. Bo biegają niczym błyskawice. Niesprawiedliwość, prawda? Niech mają swoją czarną olimpiadę. I babochłopy niech mają swoją. A co z filigranowymi mężczyznami? Czy będą mogli w ramach suplementów zażywać testosteron? A zbyt rośli mężczyźni dostaną obowiązkowy estrogen?

A może od razu zaprosimy dr Mengele i dra Ishii, niech opracują rasę, która uczciwie będzie mogła brać udział w zawodach.

Co Ty na to, Jóźwik?