Jest to jedno z bardziej dręczących Was pytań. Boicie się, że jesteście za słabe, że nie dacie rady z angielskim i nie utrzymacie się w obcym kraju.

Cóż, przyda się w tym przypadku włączyć #yoloMode. Bo bez szczypty szaleństwa trudno rzucić stałą pracę i zmienić ją na jakąkolwiek inną, w Polsce czy zagranicą.

Ja chciałam spróbować żyć za granicą odkąd pamiętam. Czułam, że to wyzwanie, któremu chciałabym sprostać. I nie, nie jest to łatwe, przyjemne, proste ani tanie. Wydałam wszystkie swoje oszczędności i długo zastanawiałam się, czy cokolwiek czeka mnie w innym kraju.

Widzicie, bycie Hakierką pomagało mi w Polsce. Większość pracodawców znało mnie. Jeżeli nie jako blogerkę, to jako programistkę i współtwórczynię Geek Girls Carrots. Wiedzieli, że bywam w telewizji, radiu, na konferencjach i w ogóle mądrzę się gdzie się da. Firmy chciały mieć Hakierkę w firmie. Byłam nie tyle dobrą programistką, co dobrym materiałem marketingowym. I to darmowym, nie trzeba było dać mi więcej, niż wypłatę, żeby można było się mną pochwalić.

Dlatego wyjazd do Szwecji, gdzie nikt nie rozumie, co wypisuję na Hakierce (może to i lepiej?) ani czym jest Geek Girls Carrots, był trudny. Nie mogłam dłużej polegać na opinii niebieskowłosej celebrytki z programistycznym zapleczem. Musiałam się w końcu postarać.

Od czego zaczęłam?

LinkedIn

li

To podstawa. Całą moją historię zatrudnienia napisałam po angielsku. I, co istotne, nie mogłam napisać, że jestem Frontendką w jakiejś firmie. Mój opis brzmiał: Frontend Developer Available to hire.
„Available to hire” jest niesamowicie istotne dla pracodawców i rekruterów. W taki sposób mają zielone światło do stalkowania Cię w wiadomościach prywatnych. Czasem robią to, gdy jesteś już zatrudniona, ale ten dopisek mówi im, że jesteś zainteresowana nową pracą.
Na LinkedInie są też ogłoszenia o pracę, warto je przeglądać każdego dnia, filtrując po ostatnio dodanych.

CV i list motywacyjny

szweprac

Nie są tak istotne, jak LinkedIn, ale na wielu portalach będzie obowiązek dodania takich dokumentów. Niech Twoje CV będzie ciekawe. Nie pisz o dobrej książce i znajomości Microsoft Office. Napisz, że lubisz swoje koty i streść je do minimum. Niech będzie kolorowe i ciekawe. Ja w swoim CV mam avatar zamiast zdjęcia i nie mówię o swoim wieku. Napominam o swoim wykształceniu, ale nie jest to zbyt istotne. Jak wiesz, studiowałam prawo. Jest to dobre do żartów i anegdotek, ale nie jest to nic, co pomaga w znalezieniu pracy.

W liście i mailach bądź zabawna. Ja piszę w liście, że nazywam się Amanda, jak większość okrutnych postaci z wenezuelskich telenowel. Żartuję i mam dystans do siebie. To ważne, ludzie nie chcą pracować z ważniakami, tylko z fajnymi ludźmi.

Pewność siebie

Michonne (Danai Gurira) - The Walking Dead - Season 3, Episode 1 - Photo Credit: Gene Page/AMC

Michonne (Danai Gurira) – The Walking Dead – Season 3, Episode 1 – Photo Credit: Gene Page/AMC

Przyjechałam jako taka popierdółka, co to wie to i tamto i przedstawia się wciąż jako Baby Junior Developer. Przestań sobie umniejszać. Mnie dopiero rekruterzy musieli opierdolić, żebym ze swojego CV i LinkedIna wyrzuciła teksty pokroju „robiłam proste landing pejdże”. Nie umniejszaj sobie. Pracodawcy za granicą dobrze płaca, nie szukają sierot, jak w Polsce, które skodzą cokolwiek. Boją się zatrudniać juniora, bo chcą mu zapewnić świetne środowisko pracy. Jeżeli nie są pewni, że znajdą Ci mentorów, to Cię nie zatrudnią.

A, przynajmniej ja, wiem jak sobie radzić. Pracowałam w Polsce jako Baby Junior i nikt się nie przejmował, że nie mam mentora. Miałam taski do zrobienia i musiałam je zrobić. I tyle. Więc robiłam. Miałam Wujka Google i Ciocię Stackoverflow.

Dlatego gdy tylko przestałam mówić pracodawcom, jak chujowa i początkująca jestem, nie mogłam odgonić się od ofert. To samo było z Reactem. React jest w Szwecji bardzo popularny, a ja nigdy z nim nie pracowałam. Postanowiłam więc przerobić kurs internetowy na CodeSchool i zaczęłam mówić, ze owszem, nigdy z tym nie pracowałam i pewnie będę potrzebowała pomocy, ale zaczęłam uczyć się na własną rękę. Więc dam radę.

Spokój

Bride of Chucky

Bride of Chucky

Nie podniecaj się każdym telefonem rekrutera. Obiecują złote góry, zależy im, żeby Cię zatrudnili, bo mają z tego niezły hajs. Ale nie są w stanie zagwarantować Ci pracy. Nie obiecuj im, że nie będziesz się z nikim kontaktować. Mi jeszcze nigdy rekruter nie załatwił pracy, nie miej wobec nich jakichś silnych emocji. Mogą Ci pomóc, ale pamiętaj, że liczyć możesz tylko na siebie.

Programuj

trzyoka.tumblr.com || Reyman

trzyoka.tumblr.com || Reyman

Przyjdzie Ci zrobić wiele zadań rekrutacyjnych. Czasem mogą Cię załamać, bo nie wiesz nawet jak zacząć. Nie wstydź się pytać na forach. Niech ktoś Ci pomoże. Jeżeli znajdziesz pomoc przed pracą, to znajdziesz ją też już w trakcie pracy. Nawet łatwiej, bo będziesz mieć zastęp developerek i developerów, którzy usiądą z Tobą i wytłumaczą.

Nie bój się

Gangsta-Girl-Swag (1)

Nigdy nie robiłaś tego, czego wymagają w tej pracy? To się nauczysz. W obecnej pracy nie mam żadnego doświadczenia z tym, co robię. Ale uczę się tego. Każdy to rozumie, że potrzebuję czasu na wdrożenie się. Poza tym, w Szwecji nikomu się nie spieszy. To przyzwolenie na cogodzinną fikę i odpoczynek może spowodować, że zaczniesz wariować. W Polsce zawsze praca jest na wczoraj, ASAPy, dedlajny. Tutaj wszyscy moi znajomi pracują w miejscach, gdzie przede wszystkim Ty masz się dobrze czuć i nie przepracowywać. Urocze, czasem denerwujące, ale taka jest kultura pracy. Bardzo przyjazna nowym i niedoświadczonym pracownikom.

Bądź sobą

Fotograf: Michael Putland

Fotograf: Michael Putland

Wiem, głęboka rada, co? Ale moje tatuaże, niebieskie włosy i dyskusyjny styl bycia jest czymś, co pozwala mnie zapamiętać. Każdy od razu zapamiętuje moją twarz i imię. Rozmowa szybko schodzi na bardziej przyjazne tory. Ludziom trudno odmówić tym, których lubią. Taka trochę manipulacja, ale działa. Bitch, you’re Madonna.

Daj sobie czas

Baddiewinkle

Baddiewinkle

Pierwszą pracę w Szwecji dostałam będąc jeszcze w Polsce. Była w niedużym, szwedzkim mieście. Dobra wypłata, darmowe mieszkanie, ale totalnie nie mój klimat. Nie jestem w stanie pracować na Windowsie i żyć w małym mieście. Więc uciekłam do stolicy.
Był to trudny czas. Wiecie, święta, gdzie większość Szwedów była na miesięcznych wakacjach w Tajlandii. Moje mieszkanie kosztowało fortunę, nawet jak na szwedzkie warunki, a ja nie miałam pracy. Łatwo było się załamać, stwierdzić, że jestem beznadziejna i coś ze mną nie tak.
Potem sama wyjechałam na 2 tygodnie do Tajlandii. Głupie jak cholera, gdy nie masz pieniędzy i pracy, ale była okazja. Noce spędzałam na LinkedInie i rozmowach rekrutacyjnych na Skype. Miałam zaplanowane rozmowy codziennie na dwa tygodnie w przód, zaraz po powrocie.
Wystarczyła jedna. Dostałam pracę w niesamowitym miejscu i odwołałam wszystkie inne. Nagle wszyscy zapragnęli mnie zatrudnić i przekonać, żebym jednak zrezygnowała z obecnej posady. Cóż, sprawiedliwość i wynagrodzenie za trud często przychodzą zbyt późno.

Pamiętaj, chujowość przemija

aborcja6

Niektórzy myślą, że jestem jakimś dzieckiem szczęścia. Ot, zapłaciłam za kurs i nagle szastam dolarami na prawo i lewo. Nikt nie wie, ile nocy przepłakałam wątpiąc w siebie i w swoje umiejętności. Wciąż myślę, że moje życiowe roztrzepanie to nienajlepsza cecha programistki. Ale trudno, lubię to i umiem. Prawdopodobnie gorzej niż wielu ludzi, ale nie muszę być we wszystkim najlepsza. Nie muszę być w zasadzie najlepsza w niczym. Wystarczy, że mam ochotę to robić.
Wysłałam w życiu setki, jak nie tysiące CV. Dostałam dziesiątki odpowiedzi, że przykro nam, ale proces rekrutacyjny będzie szedł dalej z bardziej wykwalifikowanymi kandydatami. Na setki CV nikt mi nigdy nie odpowiedział. Tak samo jak wiele razy nikt nie odezwał się po rozmowie rekrutacyjnej, na które odwalałam się jak ksiądz na odpuście.

Kilka razy już byłam o centymetr od tego, żeby zmienić swoje CV i iść z nim po prostu do kawiarni (gdzie nie pewnie by mnie nie przyjęto, bo nie znam szwedzkiego, poza tym nie umiem parzyć kawy) albo do sklepu. I w sumie może powinnam to zrobić, bo nie ma w tym nic złego.

Pamiętaj, że imigracja i Twój łamany angielski to nic więcej, jak odwaga. Kurewska odwaga, którą w sobie znalazłaś, by zmienić swoje życie. Nie wiesz, czy na lepsze, czy gorsze. To nie ma znaczenia. Nie jesteś w stanie przewidzieć, co się z Tobą stanie. Tak widocznie miało być, więc nie ma co pierdolić „co by było, gdyby”.

Pisząc to do Ciebie, piszę też trochę do siebie. Bo wcale nie zjadłam wszystkich rozumów i brodzę ciągle w wątpliwościach i poczuciu winy lub oszustwa. Czuję się wciąż zbyt słaba, boję się, że nie podołam. Ale trudno, najwyżej nie podołam. Kogo to obchodzi?
A może w końcu uwierzę w siebie. I życie przyniesie mi coś fajnego. Albo chujowego. Co nie będzie, muszę to wziąć na klatę.

Więc nie bój się. Skop tyłki społeczeństwu. I przede wszystkim swoim wątpliwościom. Bo jesteś fajna, wiem to.