Dzień jak codzień. Niewyspana po kolejnej nocy bez antydepresantów, wciskam dziesiątą drzemkę na telefonie zanim zdecyduję czy naprawdę muszę iść dzisiaj do pracy.

Noce spędzam gdzieś na skraju schizofrenii mentalnej, na przemian będąc terminatorem, pustym, martwym robotem, a potem zamieniam się w smutną kulkę, która chciałaby skoczyć z okna. Na moje nieszczęście, nie mieszkam już na 12 piętrze, a na 2. Mogę sobie co najwyżej obetrzeć kolana.

Pomyślałam, że wyjaśnię, jakby ktoś pomyślał, że antydepresanty są takie romantyczne i dziś je wezmę, a jutro już nie. Będę się bujać na huśtawce, nastrojów i takiej prawdziwej, w lnianej koszuli wśród bluszczu, jak pierdolona RomeoJulia. Czy jak Britney Spears w teledysku “Everytime”. Oglądałam, jako smutna trzynastolatka, tę zabijającą się Britney Spears. Dziś sama myślę, czy ogolenie się na łyso nie rozwiązałoby większości moich problemów.


Na pewno pomogłoby mi w niejedzeniu zupek chińskich na koniec miesiąca, bo czeka mnie wizyta u fryzjera i uwaga, będzie tanio, tylko 3000 koron. Jak dobrze pójdzie.

5 minute snooze

Ok, wróćmy z tej sentymentalnej wycieczki do gimnazjum.

8:15

Tak łapki Minervy lądują na mojej twarzy

Wypluwam kocinę z ust, bo Minerva najlepiej śpi, gdy jej ogon wali mnie po oku, a tylnia łapka zapiera się o moją dolną wargę. Patrzę dookoła, aby ustalić gdzie się znajduję. Z jakiegoś powodu myślę, że może jest rok 2001, a ja mam na sobie koszulkę z plastikiem w kształcie kubka, wypełnionym chemiczną, rakotwórczą substancją. Ale ja się cieszę, bo wygląda jakbym miała koszulkę wypełnioną Colą albo Fantą. Kuzynka nauczyła mnie właśnie jak się pokazuje fakju z daszkiem, bo to najwyraźniej bardziej ofensywne niż zwykły środkowy palec. Matka z kolei wyciąga mi tipsem-kciukiem i tipsem wskazującym Hubbę Bubbę z ust, bo połknę i się uduszę.

Nikt, tak jak matka, nie wierzył w mój talent do samobójstwa, nawet z przypadku.

8:45

Papi obserwuje mnie w toalecie

Ok, chyba przegapiłam podczas tej wycieczki w przeszłość kilka snoozów. No trudno. Roluję się jak żuczek, żeby bezwiednie wypaść z łóżka.

Au!

Zapomniałam, że łóżko ma metr dwajścia wysokości, a obok stoi walizka w rozwarciu, krzesło i chusteczki, wojenne ofiary Papi, które ta przynosi mi w formie prezentu. Papi szanuje, że jestem weganką i bym zrobiła z niej rękawiczki, gdyby do łóżka przyniosła mi martwą mysz czy ptaka. To znosi chusteczki. W Polsce przynosiła tylko chusteczki marki Regina, ale tych brakuje w Szwecji. Wszystkim nam smutno. Mi najbardziej, bo jak tu płakać w korporacyjnego, obślinionego Kleenexa z kociej mordki?

9:00

RuPaul’s Drag Race

Nigdy nie uda mi się być na czas.

Dobra, łazienka. Będę szybka, a makijaż pierdolnę jakiś taki wiesz, prosty, bo spieszę się i w ogóle po pracy wsiadam w pociąg do Kopenhagi, więc muszę się spakować, a nie pindrzyć.

Lol, jasne. Drag Queen wannabe powiedziała doczepiając sztuczne rzęsy i upinając włosy pod perukę.

Gdzie telefon! Muszę nadzorować tajm mojego spóźnienia, a i na Slacku odpowiedzieć na daily standup.

What’s your plan for today?

I don’t know, I was thinking about smokey eye with a warm accent… or maybe I need big eyewings? Big, big ones, to fly away from all of my problems. Oh, you meant at work?!

9:10

Na czym to ja skończyłam? Ah tak. Umyję zęby, żeby nikogo nie zabić nocnym oddechem. Umywalka zatkana, oczy, kurwa, wiście. Kiedy pytają mnie, jak ja zatykam ciągle odpływ w umywalce, zalotnie mówię, że włosami łonowymi dziewic. Ale po prawdzie, to myślę, że używam zbyt dużo oleju kokosowego, przez co praktycznie zamieniam w kokosa siebie, i jak ten kokosowy Midas, w kokos zamienia się wszystko w około.

No więc pluję pastą do łazienkowego basenu. Odkręcam zimną wodę w celu ochlapania ryja, ponoć zgodnie z japońskimi technikami pielęgnacji i prewencji starzenia.

Kurwa mać, ja pierdolę, jakie to zimne. Że 150 razy mam się tak opłukać? No way, oglądałam Madagascar 2! Nie po to prawie Melman się poświęcił w wulkanie, żebym ja takie katusze miała teraz przeżywać!

Mam też takie ustrojstwo różowe, miękkie, wygląda jak jajo złożone przez jednorożca. Pacam się tym po ryju i nagle z parapetu, staję się człowiekiem. Bjuti blender się to nazywa, kupiłam nowy, bo stary wyglądał jak jajo pterodaktyla. Myć to trzeba i do 10 razy to wciąż krwawi różową wodą przy myciu. Czyż to nie wzniosłe, że mój przyrząd kosmetyczny też ma okres?

9:15

Czy to ptak? Czy to samolot? Czy to Superman? Nie! To Albus w reklamówce.

Albus! Ty mendo kurewska!

Widzicie, od kilku miesięcy mieszka z nami też Albus, który energią i chęcią życia mógłby obdzielić wszystkich w mieszkaniu, tak, że każdy miałby ADHD i czułby się jak po polizaniu znaczka z LSD. To cztery kilo kota właśnie postanowiło sprawdzić, co robię. Wskoczyło na umywalkę. Usłyszałam chlup, co za niezgrabny kocur. Wyciągam go z tej umywalki, nie widzę, gdzie się zamoczył, ale trudno, nie mam czasu czyścić mokrej łapki, powinnam od 15 minut już dumać nad życiem z kawą w biurowej kuchni.

9:25

Domalowałam sobie brwi, rzęsy i resztę twarzy. Założyłam jedną bluzkę, ale podkreśla brzuch, bynajmniej sześciopak. Założyłam drugą. Jeansy? Spoko. Otworzyłam balkon – za ciepło! (I know, right? Szwecja, a parno jak w fińskiej saunie)

Szorty. Parówki. Adidasy. Czarne mokre. Na szczęście to nie Minerva na nie nasikała, to ja postanowiłam umyć buty (pierwszy raz w życiu! Jesteś ze mnie dumny, ojcze?). No to czerwone. Plecak? Słuchawki? Portfel? Okulary?

Done.

Wychodzę. Zapuszczę jeszcze tylko Sissy That Walk, żeby dotańczyć do stacji metra. Wait, gdzie mój telefon?

Kieszeń? Nie. Plecak? Nie? Podłoga? Nie.

Może wciąż leży na umywalce? Nie.

Wait.

Spojrzałam na tę hipnotyzującą, zalegającą wciąż, różową wodę z pływającymi statkami z wyplutej pasty do zębów. Dlaczego nie wsadzić doń ręki, sprawdzić czy odpadnie a może wyrosną na niej tęczowe frezje?

YOLO! Wsadzam!

Płynę w tej mętnej gęstwinie. Widziałam przez paznokcie galopujące morskie koniki, znalazłam Nemo i pomachałam do Sponge Boba. A na dnie zobaczyłam piracki, drewniany statek, opalizujący na niebiesko i fioletowo. Płynę do niego. Nadchodzą morskie prądy, przestrzeń wibruje. Statek okazuje się być demonicznym tworem, świeci!

Dobra, koniec. Drzemka zaczęła wibrować mi w wodzie.

Long Story Short

Iphone X jest woododporny, działa po 20 minutach w wodzie. Drewniana obudowa od Carved nie rozkleiła się. Wykupienie ubezpieczenia przy zakupie telefonu dodaje Ci +50 do czillu w takiej sytuacji.

Wyobraź sobie, że to nie jest nawet post sponsorowany. Po prostu jestem zdolna, utalentowana i pod wielkim wrażeniem umiejętności swoich, jak i  srajfona.