Niezależnie jakiej jesteś płci, orientacji czy jesteś mono czy poliamorczyną osobą, czy jesteś w związku albo jesteś singlem, czy jesteś bardziej kinky lub vanilla – im szybciej przeczytasz tę książkę, tym lżej Ci będzie na głowie.

“Nigdy nie poznałyśmy osoby, która miałaby niskie poczucie własnej wartości podczas przeżywania orgazmu.”

Na początku, skupmy się na nazwie, bo możliwe, że już przy niej zatrzymujesz się z myślą, czy to na pewno literatura dla Ciebie. Może edytorzy książki chcieli nadać książce rozgłosu poprzez użycie nazwy “The Ethical Slut”, po polsku “Puszczalscy z zasadami”? Bo fakt jest taki, że sama książka mówi więcej o relacjach, niż o samym seksie. I to nie o samych relacjach romantycznych, ale o zrozumieniu relacji jako konceptu. Bo relacje mamy również z przyjaciółmi, rodzicami, dziećmi, współpracownikami, jak i sami ze sobą. No i tak – książka porusza również tę straszną poliamorię.

“W naszą kulturę wbudowana została jednak skłonność do lekceważenia życia w samotności. […] Może gdyby taki styl życia był akceptowany czy wręcz ceniony, partnerstwo stałoby się naprawdę kwestią wyboru, ludzie przestaliby tworzyć związki tylko dlatego, że wydaje im się to konieczne albo że rozpaczliwie szukają ratunku.”

Autorki definiują tytułową “slut” czy też “puszczalskich” jako osoby, niezależnie od identyfikacji płciowej, które mają odwagę żyć według “radykalnej” zasady, którą jest: seks jest fajny, a przyjemność jest dla nas dobra.

Prawdziwa miłość

Illustration by Brittany Falussy

The Ethical Slut redefiniuje wiele rzeczy, które wcześniej były fundamentalną wiedzą w mojej głowie, wtłoczoną przez otoczenie, literaturę, film i ogół społecznych wymagań. Jednocześnie autorki niczego mi nie narzucały – jeżeli ktoś nie identyfikuje się jak osoba poliamoryczna, to nie ma w tym najmniejszego problu. Ale niech to będzie personalna decyzja, a nie nienaruszalny fakt, jak śmierć i podatki. A w ogóle to zmusiło mnie to myślenia, czym są dla mnie: miłość, związki, więzi i relacje.

„Wielu ludzi uważa, że bycie singlem ma być w jakiś sposób niekompletne i musi znaleźć drugą połowę. […] Wierzymy natomiast, że podstawową jednostką seksualną jest jedna osoba. Dodanie większej liczby osób do tej jednostki może być intymne, zabawne i towarzyskie, ale nikogo nie uzupełnia ”.

Autorki mierzą się z wieloma mitami. Dla przykładu – czy romantyczna miłość to jedyna, prawdziwa i słuszna miłość? Piosenki o miłości mówią o “szalonej miłości”, “bólu”, “obsesji”, “złamanym sercu” – generalnie używa się zwrotw, które świadczą o problemach ze zdrowiem psychicznych. To, co zwykliśmy nazywać miłością jest połączeniem adrenaliny i pożądania wywołane przez konfuzję, brak pewności siebie czy gniew.

Dreszcze na karku zdają się być wyrazem miłości, kiedy są tym samym, czym nastroszone włosy kota, reakcją na walkę i chęć ucieczki. To może być jednocześnie podniecające, jak i przytłaczające. I nie jest to jednyny model miłości! Dochodzimy do momentu, gdzie dwójka ludzi musi przyrzec sobie, że będą w tej szaleńczej niepewności, ciągłym zaangażowaniu, poczuciu adreanaliny, aż śmierć ich nie rozłączy.

Tymczasem częściej żar się albo wypali i wpadnie się w normalne życie, w którym już nie ma tyle ekscytacji – i to jest ok, albo ta ciągła ekscytacja i walka doprowadzi was do wyczerpania i związek też niekoniecznie może to przeżyć.

Jesteś mój/moja

Photo by Zackary Drucker as part of Broadly’s Gender Spectrum Collection.

Kolejny mit to fakt, że kogoś kochamy usprawiedliwia to, że kontrolujemy czyjeś zachowanie. Autorki zwracają uwagę, że pochodzi to od tego społecznego konceptu, że okazanie zazdrości daje poczucie bezpieczeństwa. Ale autorki nie usprawiedliwiają niczym faktu, że ktoś daje sobie prawo do kontrolowania innej, dorosłej osoby. Czy aby na pewno takie zachowanie daje komukolwiek poczucie bezpieczeństwa? A może powoduje gniew? Czy wizja “oh, ona jest taka zazdrosna, na pewno się o mnie bardzo troszczy” jest wciąż aktualna? Albo dziewczyna, która rozkocha się w chłopaku, bo właśnie uderzył w twarz swojego konkurenta?

„Kiedy mówimy naszym partnerom, że czujemy się zazdrośni, odsłaniamy przed nimi naszą słabość. Kiedy nasi partnerzy reagują z szacunkiem, słuchają nas, potwierdzają nasze uczucia, wspierają nas i uspokajają, czujemy się lepiej otoczeni troską o nas, niż gdybyśmy nie mieli żadnych trudności. Dlatego zdecydowanie zalecamy, aby Ty i Twoi partnerzy dawali sobie nawzajem głębokie doświadczenie dzielenia się swoimi słabościami. Wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy jesteśmy wrażliwi i wszyscy potrzebujemy walidacji. ”

Czy jeżeli to na nas działa, to czy jest to objaw zdrowej miłości, a może braku pewności siebie, zaburzenia granic i genralnie oznaką, że potrzebujemy pomocy w ogarnięciu swoich priorytetów. Do tego dochodzi wykorzystywany w Hollywod mit o tym, że seks z kimś innym to nie jest coś, co robisz dla siebie, ale przeciwko swojemu partnerowi i jest to najgorsza możliwa rzecz, jaką możesz komuś wyrządzić.

„Problem polega na tym, że kiedy obwiniasz kogoś innego za to, jak się czujesz, pozbawiasz się możliwości samodzielnego znalezienia rozwiązań. Jeśli jest to wina kogoś innego, tylko ta osoba może to naprawić, prawda? Oj, jaka biedna mała istota, co nie może nic zrobić. Tylko siedzieć i jęczeć.”

Ta postawa była tak silna w społeczeństwie, że przez lata w stanie Nowy Jork zdrada była jedyną podstawą dopuszczającą rozwód. A ci, którzy żyli w związku z przemocowcem czy pijakiem, cóż… Prawna karą za seks pozamałżeńsju mogło być również zwolnienie z pracy, kara pieniężna, odebranie dzieci czy strata domu – wszystko, aby wynagrodzić cierpienia “zdradzonego” partnera/partnerki. O ile zostałeś złapany. Więc ludzie szybko nauczyli się oszukiwać w imię utrzymania godności partnera/partnerki i rodziny razem.

“Najbardziej udane, długoletnie związki to takie, które są wystarczająco elastyczne, aby na nowo definiować siebie przez lata”

Najwyższy poziom edukacji seksualnej

Photo by Amanda Waliszewska

Widzę, co dzieje się w Polsce. Jak politycy i środowiska religijne wykorzystują dzieci do chronienia się przed edukacją. Mówią “będą uczyć dzieci masturbacji!”, zapominając, że już niemolwęta potrafią się masturbować. Używamy do tego tych wielkich słów, przerażeni, że człowiek interesuje się własnym ciałem i uczy się faktu, że jest w posiadaniu i pozycji decyzyjnej wobec tego ciała. I wie, czym jest zgoda, wie, że może powiedzieć: tak, nie, może, nie dzisiaj.

„Jak mamy uczyć nasze dzieci mówienia “nie ” osobie dorosłej, która może chcieć je wykorzystać, jeśli nie jesteśmy szczerzy co do tego, przed czym powinni powiedzieć “nie ”? Kiedy próbujemy utajniać przed naszymi dziećmi informacje o seksie, te są świadome, że coś się dzieje, ale nie wiedzą co. Zostawiając edukację seksualną na placu zabaw lub na ulicy, gdzie uczyć je będą równie źle poinformowane inne dzieci, oddajemy je do dżungli. ”

Uważam, że ta książka jest dobrym wstępem do edukacji seksualnej dla dorosłych. Nigdy nie byłam w szkole edukowana seksualnie. Byłam “wychowywana do życia w rodzinie”. Mówiono mi, że seks jest zły. Że masturbacja jest zła. Złe tampony, złe prezerwatywy, zła antykoncepcja. Źli geje, złe lesbijki. Transpłciowość nie była rozróżniana od transwestytyzmu. Pojęcia były mylone, spaczane, ludzie uprzedmiotowieni. Wszelkie odstępstwa od heteronormy były jak dwugłowe węże, cyrk i ciekawostka. Zza szyby porozmawiajmy o dziwadłach.

I tak dorastałam, czując się winna, gdy się masturbowałam. Bo przecież powinnam to robić z partnerką. Ale czy powinnam? Bo powinnam mieć partnera, nie partnerkę. I być po ślubie. I leżeć spokojnie na plecach w nadziei, że nie będzie bolało, bo seks jest tylko dla prokreacji.

Tymczasem ja wyrosłam na to dziwadło, co seks uprawia dla przyjemności. Co przed ciążą chronić się nie musi, ale femidomy i prezerwatywy rozdaje na prawo i lewo, bo musimy się chronić przed chorobami i infekcjami. Jesteśmy może gdzieś z boku społeczeństwa, wiecznie nie tacy. Włosy za kolorowe, zbyt wycięte, ruchy zbyt zniewieściałe lub zbyt męskie, seksualnie zbyt wyzwoleni, rodzinnie wykluczeni, zawsze nie tacy.

Photo by Amanda Waliszewska

I przez długi czas żyłam z jakimś takim poczuciem winy, bo przecież powinnam po bożemu, a wszystko wychodzi jakoś inaczej. I wtedy trafiłam na tę książkę, a następnie na wiele innych (wszystkie książki tych autorek bardzo polecam, a może i kiedyś zrecenzuję Wam inne książki o tematyce seksualności, które dały mi dużo siły i zrozumienia samej siebie). Jakoś teraz tak łatwiej mi być sobą, bez zamartwiania się o to, co inni pomyślą. Bo przecież jak założę lateksowe spodnie, to wyjdzie, że jestem cliché przed którymi rodzice bronią swoich dzieci. Ale to nie przede mną chronić powinniście. Bo zaszczepiacie dzieciom strach zanim się jeszcze urodzą, a wychowujecie ludzi, którzy żyją w winie i nieszczęściu.

Jak długo robisz coś co jest zgodne z Tobą i nie krzywdzi innych – rób to.