Kojarzysz ten dziwny punkt w agendzie, którego nazwa nic Ci nie mówi? Brzmi jak coś skomplikowanego, na szczęście jest na końcu spotkania, więc możesz się wymknąć. Wtedy właśnie rozpoczyna się networking.

Networking to czas, kiedy poszerzasz swoje kontakty biznesowe, jak i możesz po prostu poznać fajnych ludzi. W Polsce nie jest to jeszcze naturalne, wstydzimy się rozmawiać z obcymi ludźmi. Chodząc na różne spotkania widzę, że pierwsze uciekają kobiety.

Dlaczego uciekasz?

Poznawanie ludzi nie gryzie. Nie wiesz o czym rozmawiać? Dobrą metodą jest to, co podpatrzyłam na wrocławskich spotkaniach Geek Girls Carrots. Poznając ludzi – masz zadanie. Masz przekazać informacje:

1. Opowiedz, czym się zajmujesz;

2. Przedstaw, co możesz komuś zaoferować;

3. Zapytaj, co ten ktoś może zrobić dla Ciebie.

I następnie o tych samych rzeczach opowiada Twój rozmówca. Na końcu organizatorzy mogą chętne osoby zapytać o informacje, jakie udało im się zdobyć podczas networkingu. Może ktoś zna dobrą księgową i weźmiesz na nią namiary? Może ktoś szuka programistki, a Ty chętnie weźmiesz nowe zlecenie? A może macie wspólnych znajomych albo piszecie bloga o podobnej tematyce i nagracie razem podcast?

Pierwszy networking sprawił, że oblałam się zimnym potem. Jestem aspołeczna i moje umiejętności podtrzymywania grzecznościowej rozmowy są fatalne. Już się obawiałam, że tak jak zwykle przy spotkaniach z właścicielką mieszkania, będę miała zakwasy od sztucznego uśmiechu. Tymczasem, cholera, było naprawdę spoko.

Czym do cholery jest ten networking?

Przyznaję się bez bicia, że choć mój angielski nie należy do najgorszych, to jeszcze niedawno miałam problem ze zrozumieniem czym jest ten cały networking. Jakieś warsztaty? Bazy danych? Programowanie? Przysięgam, jak dziś o tym myślę, to czuję się jak idiotka. Ale pewnie nie ja jedna myślałam, że za networkingiem kryje się jakaś tajemna wiedza. A tu wujek google powie, że to zwykłe rozdawanie wizytówek.

Co też nie jest prawdą!

Na spotkaniach networkingowych wcale nie dostaję wiele wizytówek (a szkoda!). Sama (wstyd, wiem), wciąż nie mam swojej wizytówki. Marzy mi się zajebista. Albo chociaż taka, która krótko ujmie czym się w zasadzie zajmuję. Bo to najtrudniejsze w mojej robocie, że nawet hipsterskie, zagramaniczne nazwy nie oddają tego, czym się zajmuję (a kiedyś opowiem Ci dlaczego nie znoszę, gdy ktoś nazywa mnie ninją). Więc pewnie skończę z imieniem, telefonem, mailem i adresami stron. Albo z równie fajną wizytówką, jak te, które przemykają przez ten wpis.

Co robi się na networkingu?

Gada się. Na początku z musu, a potem nie idzie tych ludzi wygonić z lokalu. Jeżeli samodzielnie wybierasz spotkania, na które chodzisz, to zazwyczaj spotkasz tam ludzi podobnych do siebie. Ja chodzę na wydarzenia dotyczące startupów, nowych technologii, IT, marketingu, blogów, ale też dotyczące newsów policyjnych czy medycyny sądowej. Na miejscu poznaje ludzi, którzy mają podobne zainteresowania do moich. Mogę sobie wmawiać, że jestem wyjątkowa, ale ludzie w tych miejscach są często w podobnym miejscu w życiu, co ja. Czasem krok (lub kilkanaście) w przód lub w tył, co jest tym bardziej inspirujące!

Początkowo ten wpis miał być o wizytówkach. Ale przypomniałam sobie te kobiety, które uciekają ze spotkań zaraz po haśle “networking”. Nie bójcie się, to jest czas dla Was.

Ostatnio Małgosia Marczewska z LABLife powiedziała na spotkaniu coś, co brzmiało mniej więcej tak:

Faceci gdy coś robią, to zazwyczaj mówią wszystkim, że robią coś zajebistego. Kobiety czekają, aż ktoś powie to za nie.

Pewnie nie każdy mężczyzna ma tak wiele pewności siebie, a nie każda kobieta ma jej tak mało. Niezależnie od płci – nie czekaj aż ktoś Cię zauważy. Niby jak ma to zrobić? Daj się zauważyć! To, co robisz, jest zajebiste i nie pozwalaj aby ktokolwiek myślał inaczej.

Napisz mi koniecznie o swoich doświadczeniach z networkingiem – wzbudzał w Tobie w strach, czy może od razu wyszło z tego coś ciekawego? A może to pojęcie nie było Ci dotychczas znane?