Inbox Zero to taka miejska legenda. Każdy słyszał, nikt nie widział. Przynajmniej tak tłumaczę swój  własny burdel.

Jestem beznadziejną blogerką. Nie budzę się wypoczęta, nie uprawiam jogi i nie piję wody dziesięć razy dziennie. Kiedy Kasia Tusk nagina rzeczywistość i je pełnowartościowe śniadanie, ja oglądam Na Wspólnej podczas czyszczenia kociej kuwety. Nie mam czasu na śniadania. Ani tym bardziej na porządkowanie swojego życia. Chociażby internetowego.

No ale nadszedł ten dzień. Patrzę na mojego gmaila, a ten mi mówi, że wykorzystuję prawie 1GB mojej skrzynki. No ja rozumiem, mam 15, ale na cholerę mi te 900 mega? Pomiędzy subskrybcjami, które miałam czytać, setką najostateczniejszych wersji ostatecznych nowego loga, starego loga, faktur sprzed kilku miesięcy i zniżkami do Zalando, czy innej Pakamery, kryją się ludzie, którym pewnie nie odpisałam. A miałam. Może gdzieś tam ktoś mi powie, że w spadku dostałam milion rubli (takich maili to akurat mam pewnie z 200 w spamie).

No i tak w ogóle to:

Syf

Przestań uważać maile za cenne, rodzinne pamiątki, a zacznij traktować je jak kartony mleka. Starzejące się mleko, z krótkim terminem ważności, z każdym dniem pachnie coraz gorzej. W końcu musisz je wyrzucić.

Merlin Mann

Wiem, że skrzynki pocztowe są teraz tak pojemne, że w zasadzie nie musielibyśmy w ogóle ich czyścić (choć Outlooka kilkakrotnie potrafiłam przepełnić). Ale im dłużej coś wisi w Twojej skrzynce, tym bardziej zbędne się robi. Jakie jest prawdopodobieństwo, że po pół roku łatwiej jest wygrzebać Ci jakiegoś maila ze skrzynki, niż po prostu napisać nowego?

Wyzwanie

Przeczytałam tamten powyższy coelhizm i pomyślałam, że no w sumie, jak to na coelhizm przystało, ziarno prawdy w tym jest. Moje maile może nie śmierdzą, ale na pewno, gdyby bajty mogły, to waliłyby siarkowodorem.

Więc dobra, wyrzucam i wyrzucać będę. Wszystko, co stare i bez wiedzy tajemnej. Gotowce na kolokwia też, mimo, że tak trudno było je zdobyć. I maile miłosne. I przepisy na zupę. Wszystko.

Chcecie, to spróbujcie ze mną. Żadna ze mnie Chodakowska, nie daję Wam dedlajnu, nie nazwę kochanymi robaczkami. Ale możemy spróbować. Jak mi się uda, napiszę poradnik, książkę motywacyjną i zgarnę miliony. Jak mi się nie uda, to też tak zrobię. Co to, mało zakłamanych kołczy na świecie?