Mogłabym zapytać o pożar domu, ale Titanic jest bardziej romantyczny.

Nie, to nie będzie kolejny artykuł o potrzebie minimalizmu. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Kilka dni temu postanowiłam skorzystać z ostatnich dni wystawy eksponatów z Titanica. Podekscytowana podwójnie, bo był to mój pierwszy raz w Pałacu Kultury i Nauki. Swoją drogą, nigdy nie pojmę chęci zburzenia tego przybytku. Każdy deweloper sili się na pokazaniu najwyższego, najbardziej szklanego i oślizgłego budynku, ale bez Pałacu to miasto wyglądałoby jak najeżone penisami pole rzepaku.

No nieważne. Na wystawie dostałam niewygodne słuchawki i gadającą empeczwórkę. A gadała całkiem przyzwoicie, dlatego przestałam żałować wydanych złociszy. Jeżeli gadanie Cię nie przekona, to może rozbrzmiewające w tle My Heart Will Go On? Jeżeli w ten dzień przestałaś brać psychotropy i jesteś nieco wrażliwsza, to ostrzegam, będziesz pociągać nosem przy fotografiach ludzi, którzy postanowili usiąść na promenadzie Titanica i przytuleni umrzeć.

Wystawa równie dobrze mogłaby się składać z przekrojonego modelu statku, gdzie widać kajuty różnych klas, kotłownie, bagażownie, restauracje i małe ludziki. Gdyby przy niej kazano mi spędzić 90 minut, nie protestowałabym. Jednak lektor wciąż gadał i kazał iść dalej przez długą i krętą wystawę. Gdy minęłam już parę replik drzwi i okien, ukazało się to:

Serce Oceanu

titanic2

Film Camerona ponoć jest zupełnie fikcyjny. Istnieje jednak teoria, że jest inspirowany jedną z wielu nieszczęśliwych miłości na Titanicu. Doszłam zatem do gabloty “prawdziwej” Rose, czyli Kate Florence Phillips, gdzie przeżyłam lekki zawód. Leży w niej niewielki naszyjnik, tak inny od tego, który spoczywał na bujnych piersiach Kate Winslet, które Leo z pietyzmem szkicował. Poza naszyjnikiem, jest mały portfelik i klucze do walizek. Niewiele.

Następnie lektor mówi:

“To wszystkie rzeczy, które uciekająca kobieta zabrała ze sobą do szalupy ratunkowej”

Co dziś Rose wzięłaby do szalupy?

Gdyby ten sam statek, zbudowany z tych samych materiałów, znów tonął, ile dziś ludzi zdołałoby się uratować? Ilu umarłoby z powodu biegu do swoich kajut, aby ratować laptopa, GoPro, drona, tablet, Playstation czy dysk zewnętrzny? Ile gigabajtów pochłonąłby Ocean? Ile selfiesticków? Kto streamowałby na żywo orkiestrę, która nie przestawała grać do ostatniego momentu?

Ta gablota bije w twarz. To, że w gruncie rzeczy, prawie nic w niej nie ma. Pieniądze się przydadzą, klucze przy odłowieniu walizek też. No i naszyjnik. To wszystko. Cała reszta została w wodzie.

Ewakuacja

National Archives--Northeast Region, New York City, Records of District Courts of the United States Titanic Memorandum

National Archives–Northeast Region, New York City, Records of District Courts of the United States Titanic Memorandum

Zawsze boję się ewakuacji bardziej niż powodu, z jakiego została ogłoszona. Bo to panika, strach i prawo dżungli. Jakiś czas temu awaryjnie lądował samolot w Dubaju. Pasażerowie przed opuszczeniem pokładu, wyciągali swoje bagaże podręczne. Z walizkami zjeżdżali po dmuchanej zjeżdżalni. Chroniąc to, co w ich mniemaniu, jest najważniejsze.

Nie oceniam, co lepsze. Gdyby na Titanicu ktoś miał ajfona, to mógłby zadzwonić po pomoc, udostępnić informację na Facebooku, ktoś wysłałby helikoptery, spuściliby pontony. Może jakieś ekstra drzwi, żeby i Jack się na nich zmieścił. Tymczasem wysyłano radiowe S.O.S., którego pewnie nikt z Was nie potrafiłby obecnie nadać. Bo dużo łatwiej twittnąć, więcej szerów, większy zasięg.

Tymczasem jest jednak coś magicznego w tym, że pozwalasz wszystkim dobrom, które posiadasz i pieczołowicie zbierasz, po prostu odejść.

 

 

Zdjęcie główne: Jon Campbell

Tagged in:

,