Pogadajmy dziś o hajsie. O jego braku, o jego przypływie, o zabezpieczeniu tego hajsu czy inwestowaniu. Bo edukacja finansowa, podobnie jak seksualna, nie istnieje. A przemoc ekonomiczna po cichu zabija.

Urodziłam się w klasie średniej, dorastałam w rodzinie zamożnej, w dorosłość wchodziłam bez niczego. Tak się zdarza, życie się zdarza. Mojej rodzinie przytrafiło się wiele, od udanego biznesu, który przynosił spore zyski, aż po chorobę mojej matki, która zostawiła nas w długach. Miałam dach nad głową i jedzenie na stole, ale wszystkich nas zżerały wrzody żołądka ze stresu przez wiele lat.

Młoda naiwna

Photo by Alycia Fung from Pexels

Moi rodzice byli młodzi, gdy ich biznes zaczął się rozwijać. Nie było Internetu, TEDxów ani nikogo, kto nauczyłby ich oszczędzać czy inwestować. W szkole też nikt mnie nie przygotował. Byłam tak naiwna, że po maturze bardzo szybko trafiłam do piramidy MLM, gdzie straciłam własne pieniądze, jak i szacunek do samej siebie, bo zmuszono mnie do kontaktowania moich znajomych. W miarę szybko udało mi się zorientować, że ludzie, do których zwróciłam się o pomoc, chcieli mnie wykorzystać. Jest to jedna z historii, która do dzisiaj wierci mi dziurę w żołądku. Osobą, która mnie wciągnęła w tę piramidę, był mój współlokator. Wynajął mi pokój w mieszkaniu dzień przed rozpoczęciem moich studiów, bo mieszkanie, które wynajęłam wcześniej – właścicielka rozmyśliła się po tym, jak mieszkanie wyremontowałam i zabrała czynsz ze sobą. 

Wrzuciłam moje walizki do tego pokoju i ryczałam. Współlokator przyniósł wino i zaczął dopytywać. Rozpadłam się na kawałki, opowiadając o tym, że tak naprawdę to nie wiem jak mogę opłacić ten pokój. Ja bardzo rzadko okazuję słabość przy innych osobach, ale pamiętam, że wtedy puściły mi wszelkie hamulce. Byłam w ciężkiej, nieleczonej depresji, bez pieniędzy, miałam zacząć studia, a ja po prostu chciałam umrzeć. Tak ten współlokator zaoferował mi “pracę”.

Sparzyłam się wtedy bardzo mocno, przestałam ufać ludziom i byłam szczerze zawiedziona i zawstydzona własną naiwnością. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mam autyzm i ADD, zaburzenia, które wcale młodej osobie nie pomagają. Studiowanie i praca były wycieńczające przy braku terapii i leków. A zarabiałam tyle, co nic. 

Rzucam to i spierdalam

Photo by Rojan Maguyon from Pexels

To wtedy zdecydowałam się na zmianę kariery. Zdecydowałam się nauczyć programowania, bo miałam dosyć. Nie będę nikomu mówić, że poszłam na kurs programowania, bo czułam, że jestem nieoszlifowanym diamentem i geniuszem. Poszłam, bo wiedziałam, że tak dalej nie dam rady. Nigdy nie miałam studenckiego życia, jako dwudziestolatka nie szalałam na imprezach. Odkąd zmarła moja matka, każdy dzień przepełniony był planowaniem przetrwania. Potrzebowałam stabilności, choć zapomniałam już, jak ona wygląda. 

Kiedy wyprowadziłam się do Szwecji i dostałam swoją pierwszą wypłatę, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. To były ogromne pieniądze, ale jednocześnie musiałam przetrwać w kraju, gdzie wszystko jest o wiele droższe. Nie wiedziałam, jak teraz mam zapłacić 20 złotych za bochenek chleba. 

Wyjazd nie załatwił wszystkiego. Wkrótce po tym, rozstałam się z wieloletnią partnerką. Rozstałyśmy się w momencie, kiedy ja nie miałam pracy. Musiałam też znaleźć nowe mieszkanie. Do dziś wiele bliskich mi osób się pewnie zastanawia, jakim cudem nie wzięłam kotów pod pachę i nie wróciłam do Polski. Zamiast tego wylądowałam w Tajlandii, z której szukałam pracy w Szwecji. Tak, przez przypadek udało mi się pojechać do Tajlandii, bo było to tańsze, niż pobyt w Szwecji. 

Mam autyzm i to jest ok

Sytuacji podbramkowych w moim życiu nie brakowało, jednak udało mi się stworzyć pewnego rodzaju zabezpieczenia, aby przetrwać. Praca w IT była przełomowa pod tym względem, ponieważ wynagrodzenie programistki było na tyle wysokie, że nawet jeżeli szybko się wypalałam i nie byłam w stanie kontynuować pracy po kilku miesiącach – zarobione pieniądze pozwalały mi przetrwać kolejne miesiące do czasu znalezienia nowej pracy. Wtedy wciąż jeszcze nie wiedziałam, że mam autyzm, że przysługuje mi pomoc, że to normalne, że nie jestem w stanie chodzić na 8 godzin do pracy i się socjalizować, jak inni ludzie.  

Oswajanie się z diagnozą pomogło mi oswoić się ze swoimi demonami. Nie musiałam się już dłużej biczować za fakt, że mój poziom skupienia jest drastycznie niski. Rozumiałam, co się dzieje ze mną, w momencie gdy dostawałam atak paniki albo nie byłam w stanie wyjść z łóżka. Rozumiałam, że moje możliwości do interakcji z innymi są ograniczone i że łatwo mogę być przebodźcsowana. 

Bezrobotna w pandemii

Photo by cottonbro from Pexels

Po rozpoczęciu pandemii, zwolniono wszystkich stałych pracowników mojej firmy. W tym mnie. Przez 6 miesięcy byłam bez pracy – trochę z wyboru, bo wiedziałam, że nie jestem w stanie podjąć się każdej pracy, bo standardowo będę zwolniona po kilku miesiącach. Mój profil zawodowy wyewoluował i postanowiłam dać sobie czas, aby znaleźć pracę na takim stanowisku, na jakim spełniam się najlepiej.

W tym czasie miałam szczęście, bo opłacałam składki na fundusz unijny, więc tygodniowo przysługiwał mi zasiłek dla bezrobotnych. Jego wysokość jest trudna do ocenienia – zarabiałam sporo powyżej limitu, jaki Unia pokrywała. Więc teoretycznie powinnam dostawać 70% moje wypłaty, ale dostawałam mniej. Wciąż, był to najwyższy możliwy zasiłek, za co byłam wdzięczna. Jednocześnie pracę straciłam zaraz po kupnie mieszkania, moje miesięczne wydatki były dostosowane do mojej wypłaty, nie do jej części. 

Jednak w miarę spokojnie potrafiłam przez te pół roku zabezpieczyć finansowo siebie, koty i partnerkę. Miałam nieco szczęścia, bo przed pandemią poszłam na warsztaty inwestycyjne. Coś, co traktowałam wtedy jako zabawę, warsztaty opłacił mi pracodawca, bo pracując w blockchain chciałam dowiedzieć się nieco o kryptowalutach i nie tylko. W trakcie pandemii okazało się, że ta nauka uratowała mi tyłek. 

Weszłam w bezrobocie z oszczędnościami, które nie były na koncie, a na różnych kontach i w portfelach inwestycyjnych. Miesięcznie potrafiłam odrobić różnicę pomiędzy zasiłkiem, a moją dawną wypłatą. Nie było to stabilne, nie czułam i nie czuję się do dziś komfortowo aby tylko w taki sposób zarabiać na życie, ale ta wiedza ekonomiczna zdecydowanie pomogła mi przetrwać bezrobocie w pandemii na własnych warunkach.  

Ogarnij swój hajs, stara

Photo by Anna Shvets from Pexels

I do czego zmierzam, pewnie się zastanawiasz? Nie, to nie jest post, w którym teraz namówię Cię do założenia lokaty czy coś. Ten post został zainspirowany jedną z moich czytelniczek, która sama uczy innych o wolności finansowej. Emilia podesłała mi link do jej kursu o pieniądzach dla dziewuch i zapytała, czy chciałabym go przetestować za darmo. I kurde, jak ja się tym pomysłem zajarałam!

Bo widzicie, moje historie nie są dramatyczne. Nie ma w nich przemocy finansowej, pomimo wielu problemów, miałam wiele szczęścia. Ale mogłam nie mieć. Mogłam być w przemocowym związku, z którego trudno byłoby mi uciec bez pieniędzy. Mogłabym być mobbingowana w pracy, ale nie być stabilna finansowo, aby ją zmienić. Ja lub ktoś z mojej rodziny mógłby ponownie się rozchorować. I w tych wszystkich sytuacjach to właśnie pieniądze dałyby mi szansę na ucieczkę, zmianę czy leczenie. 

Ja stabilności finansowej uczę się cały czas i ciągle daleko mi do pełnego spokoju finansowego. Ale mam 30 lat i udało mi się zdobyć wiedzę, której nie mieli moi rodzice. Której nie miałam ja, gdy zaczynałam studia. A bardzo chciałabym mieć.

Dlatego dziś Was odeślę do Emilii po Własny Spokój. Nauczcie się ogarniać hajs dla siebie. Kupcie taki kurs swoim dzieciom czy znajomym. Kupcie go dla siebie. Szczególnie Wy, moje drogie lewaki, które tutaj przychodzicie. Szczególnie dziewuchy, queery i wszelkie osoby z grup niedoreprezentowanych i dyskryminowanych. Ogarniając hajs, dzieciaki LGBTQ+ mogą stać się niezależne finansowo od rodziców. Osoby w toksycznych związkach mogą z nich uciec. W przypadku kryzysu znajdziecie kamizelkę ratunkową. 

Zbyt wielu z nas cierpi z powodu nierówności społecznych. Tego nie nauczą nas w szkołach, więc uczmy siebie nawzajem jak przetrwać. Trzymajcie się i dbajcie o siebie.

 

Tagged in:

,