Okres urlopowy, więc mój facebookowy i instagramowy feed zalewają selfie ze słoniem, tygrysem i biednym dzieckiem z Kambodży. Ale z Was, kurwa, obieżyświaty.

W lutym byłam w Tajlandii, o czym kiedyś może napiszę, ale wydarzyło się to w tak specyficznym dla mnie czasie, że w sumie głównie mogę Wam opowiedzieć jak to jest przeżywać depresję w tropikach w stylu Marii Peszek, kiedy dodatkowo nie masz pracy, mieszkania i pieniędzy. Podejrzewam więc, że będzie to bardziej opowieść o sztuce przetrwania, aniżeli tip na tanie wakacje (aczkolwiek, były bardzo tanie).

Zabawnym jest, że o Tajlandii wiedziałam tyle, co nic. W samolocie z wypiekami na twarzy obserwowałam mapę dziwiąc się, że przelatuję nad Afganistanem i Indiami (don’t judge me). Zabawne jest też to, że obecnie sporo moich znajomych i przyjaciół w Szwecji pochodzi właśnie z Tajlandii. Odrobiłam więc lekcje, już nie jestem ignorantką.

Ale nawet ignorancja nie usprawiedliwia Cię w byciu debilem.

Like hunter

Dentsu JaymeSyfu Makati City, Philippines

Dobra, nie lubię oceniać i wyzywać ludzi od debili. Zdarza mi się, ale nie jestem czyimś sumieniem. Nie biegałam w Tajlandii za ludźmi ze strasznymi zdjęciami, aby zniechęcić ich do jazdy na słoniu. Każdy jest odpowiedzialny za swoje czyny, a ja sama byłam gdzieś na pograniczu wewnętrznej katatonii, więc nie po drodze było mi z wakacyjnym aktywizmem.

Ale teraz, zdrowsza na umyśle, widzę powoli, że wchodzimy w ten wzmożony okres, kiedy to koniecznie musimy jebnąć sobie na fejsa fotkę z tygrysem, słoniem czy małpą. Masz na sobie frędzlowatą bluzkę ze sztucznego zamszu, skórzane sandały, jesteś na tle jakiejś chaty z gliny i trzymasz w ramionach takie słodkie, zasmarkane, czarnę dziecię z wydętym brzuszkiem. No nic, Martyna Wojciechowska jak się patrzy, wyglądasz jak pierdolona Matka Teresa. Wcale nie zapłaciłaś za możliwość wejścia do parku rozrywki biedoty, bo biedoturystyka to teraz niezły biznes.

Ale no nieważne, do rzeczy.

Dlaczego nie kąpałam słonia?

Tiger Protection Society Ads by Nir Vana

Powiem Wam tak, kocham zwierzaczki. No tak trochę obsesyjnie, naprawdę mam ochotę miziać większość z nich. Nieważne, czy to kotek, piesek, konik lub krowa. I tak, na widok słonia pewnie bym się zesikała ze szczęścia, a jak małpy na plaży kradły mi plecak i wystawiały do mnie swoje jebitne kły, to i tak próbowałam jebnąć foteczkę, bo byłam tak podjarana, że mogłabym zginąć spełniona, zjedzona przez makaki.

Ale przy tym wszystkim próbuję zachować jakieś tam resztki logiki, zdrowego rozsądku i moralności. A te mówią mi, że zaspokojenie moich niespokojnych żądz związanych z mizianiem zwierzaczków nie jest warte tego, żebym się sama okłamywała, że one mają na to ochotę. I że im dobrze, kiedy ktoś mi każe za możliwość obcowania z nimi zapłacić.

I takim sposobem jeździłam w Tajlandii na wszystkim: na tuktuku, uberem, taksówką, nawet prowadziłam rozpadający się skuterek zasilany gazem z butelek Coca Coli. Ale nie na słoniach. Nie musiałam nawet czytać w jaki sposób przygotowuje się słonie do wożenia turystów na grzbiecie i wesołego kąpania się z obcymi ludźmi. Nie googlałam, po prostu wysnułam logiczny wniosek, że żaden normalny słoń naturalnie nie miałby na to ochoty. Parę miesięcy później trafiłam na artykuł i okazało się, że voila, bywa, że mam rację.

Nie będę Cię tutaj uświadamiać, chcesz, to sama wygooglaj o tym, jak łamie się psychikę słoniątek trzymając je w klatce i tortując, aby były w 100% posłuszne. Jak zakłada się im stelaż dla turystów miażdżący im kręgosłup. Że każde najmniejsze przewinienie jest karane. Sorry no, umiem chodzić, myć się umiem, a słoniki kocham bardziej niż moje konto na Insta. Przeżyję bez lajków i udawania pierdolonej Pocahontas poskramiającej dzikie zwierzęta.

Tygrysa ani małpy też głaskać nie będę

Tiger Protection Society Ads by Nir Vana

Nie, że bym nie chciała. Moje wymarzone samobójstwo to przytulenie tygrysa – pierwsze i ostatnie w życiu. No bo, bitch, ja wiem, że Jasmin i Alladyn bujali się z małpą i tygrysem, ale jak już potrafisz korzystać z toalety i kupić sobie samodzielnie falafela z okienka, gdy wracasz z imprezy, no to już nie nie powinnaś wierzyć w bajki. Bo bujali się też z dżinem, który mieszkał w lampie.

Obcy tygrys nie ma żadnego biznesu w tym, żeby walnąć sobie z Tobą selfiaczka. Jeżeli to robi, to ktoś go naćpał. Serio, ludzie faszerują narkotykami zwierzęta, aby te były słodkie i potulne i nie chciały rozszarpać Ci gardła. No życie, natura i generalnie co im się dziwić, nikt nie jest dla nich większym zagrożeniem niż ludzie. Mają pełne prawo do tego, aby nie cierpieć nas choćby z tego powodu. Dlatego nigdy nie złoszczę się na moje koty, gdy dostanę od nich z półobrotu.

Więc Ty też nie zachowuj się jak nimfa na kwasie, która wierzy, że jest doktorem Dolittle. Bo tylko potężna dawka narkotyków może Cię usprawiedliwić to, że wierzysz w szczęśliwą małpę, która na ramieniu jakiegoś ulicznego pirata, trzymana na smyczy, jest uosobieniem szczęścia. Albo, że jesteś takim dobrym człowiekiem, bo karmisz butlą małe słoniątko przyczepione do ściany kajdankami. Heloł Stary, czy Ty wiesz, że to słoniątko może być karmione przez matkę, a jeżeli takową mu zajebali myśliwi dla Twojej figurki z kości słoniowej, którą sobie jebniesz na półce obok grubego mnicha, którego nazywasz buddą, bo kiedy zwoziłeś go z Azji to nie miałeś nawet czasu zapytać co właściwie kupujesz, to takowe słonie powinien karmić opiekun.

Wow, to było długie zdanie.

No ale dobra, koniec jeżdżenia po Tobie. Stało się? Trudno. Masz fotkę ze słoniem w rzece, małpą na głowie, tygrysem w samochodzie albo bandą głodnych dzieci – trudno. Nie musisz odmawiać sobie zdrowaśki ani kebaba, po prostu następnym razem ogarnij się. Wciąż jesteś fajnym ziomeczkiem, bycie głupim zdarza się najlepszym.

Co zrobić następnym razem?

Agency: Leo Burnett

Widzisz, bywają miejsca, które faktycznie pomagają zwierzętom. I do takich śmiało możesz wpaść bez wyrzutów sumienia. Jak takie rozpoznać?

  • Przede wszystkim, googlaj.

Jeżeli podróżujesz i widzisz w okolicy jakiś ośrodek, wpisz jego nazwę w google. Ten szybko powinien Ci dostarczyć informacji na temat tego czy faktycznie jest to azyl dla zwierząt, czy park rozrywki.

A następnie sprawdź, czy:

  • Zwierzęta mają kajdany, łańcuchy, obroże, smycze?

Wszystkim opiekunom dzikich zwierząt zależy najbardziej na powrocie do natury. Chcą, aby były dzikie i bały się ludzi, to im zapewni przetrwanie. Jeżeli trafią się zwierzęta, które nie są w stanie już żyć na wolności, to opiekun może zadecydować czy są bezpieczne do kontaktu z ludźmi czy nie. W każdym razie, Twoja randka z tygrysem nie jest głównym celem żadnego z tych ośrodków. Weź przestań być samolubną piczką, jeżeli przyjdzie obejrzeć Ci je z daleka, to enojuj się tym i daj już spokój.

  • Opiekunowie używają wobec nich batów czy innej formy przemocy w celu ujarzmienia?

Zwierząt, które próbuje się uratować i zwrócić na wolność nie trzeba tresować. Tresuje się dla uciechy tłumu, nie zwierzęcia. Widzisz coś takiego? Wyjdź.

  • Zwierzęta są ospałe, mało aktywne, pozwalają się przytulać, brać na ręce?

Jeżeli masz kota, to wiesz, że możesz dostać od niego wpierdol z byle powodu. Jak i bez. No to weź się ogarnij, jak widzisz, że 300-kilogramowy lew ma w dupie, że wsadzasz mu palec do nosa. Zwierzak jest na porządnym haju i nie jest to Kurt Cobain, żeby był szczęśliwy z tego powodu.

  • Opiekunowie pozwalają Ci używać zwierzęcia do transportu?

Słoń ma stelaż? A może beztrosko pływasz sobie trzymając płetwę delfina? Już nie mówię o popierdalaniu na grzbiecie wielbłąda. Powtarzam, nie jesteś Pocahontas.

Biały człowiek mówi co robić

Przy tym wszystkim pamiętaj, aby zachować kulturę wobec osób w tych ośrodkach. Bo inną parą kaloszy są różnice kulturowe. My, dzieci Europy, wrażliwe na krzywdę ładnych zwierzątek płaczemy nad zjedzonym psem i smutnym słoniem. Bo u nas, na Zachodzie, to my lubimy ukrywać bestialstwo. Jemy miliony krów i świń, które wcale nie giną w cywilizowanych warunkach. Po prostu lubimy wierzyć, że tak jest. Poza tym wozimy dupy w bryczkach nad Morskie Oko i wzdłuż krakowskiej starówki. Foie gras czyli marska wątroba podawana jako symbol luksusu. Więc nie oceniaj innej kultury tylko dlatego, że wychowałaś się w takiej, która lubi wszystko zamiatać pod dywan. To nie są ani lepsi, ani gorsi ludzie.

Tak, sporo ludzi pracujących w tych ośrodkach właśnie w taki sposób utrzymuje swoje rodziny. I ani jazda na słoniu celem zasilenia domowego budżetu jakiegoś tajskiego przedsiębiorcy nie zbawi świata, ani nie zbawi świata to, że tego słonia sobie odmówisz. W życiu warto po prostu nie być chujem, a trochę się nim jest, kiedy powielasz mit europejskiego turysty, któremu sprzedać można dosłownie wszystko. Łącznie z biedą i zacofaniem, bo z biedą fotografować się kochamy. Ale już lepiej, żebyś przestał targować się na tych straganach z 10 złotych na 5, kiedy doskonale możesz sobie na te 10 pozwolić (nie wyskakuj mi teraz z kulturą targowania, oczywiście, że istnieje, ale nie oznacza to, że przyjeżdżasz tam i uznajesz, że wszystko należy Ci się teraz za darmo. Co szczególnie wychodzi w przypadku traktowania kobiet przez zachodnich turystów).

 

 

Jak chcesz dowiedzieć się więcej o treningu słoni, wpisz w google: Breaking the spirit of the elephant.

Trzymaj się i zbieraj witaminę D w wakacje.