Snapchat, Instagram, a nawet Facebook to dla Ciebie ogłupiające mass media?

Nie wiesz, czym jest LindkedIn, Pinterest, Periscope czy Vine. Masz Facebooka i tam udostępniasz memy o tym, jakie dzisiejsze dzieci są poszkodowane, bo nie mają siniaków i nie potrafią grać w piłkę. Jesteś ostatnim mohikaninem, który pamięta prawdziwe wartości, udane dzieciństwo i bitwę pod Grunwaldem.

Krótka historia wstydu

Do pewnego momentu tłumaczyłam się przed Tobą, zawstydzona tym, że na mieście robię snapy. Mówiłam, że wiesz, taka praca, tak muszę, ale wiesz. Z pogardą prychasz na mnie, bo to próżne, głupie i Ty nie rozumiesz takich ludzi.

Mimo, że doskonale wiem, dlaczego znam wiele mediów społecznościowych, portali informacyjnych i niusów branżowych, to jakoś robiło mi się wstyd. Mówisz do mnie z taką wyższością, niczym wolny człowiek. Wolny od głupstw Internetu.

Już się nie tłumaczę i teraz ja prycham. Bo za oknem mam szkolne boiska i świątek, piątek, widzę tam tłumy dzieciaków grających w nogę, kosza i w siatę. Mają smartfony, ale ich mięśnie są pewnie lepiej rozwinięte niż za czasów Twojego, pożal się boże, wuefisty z podstawówki.

Nie tłumaczę się, bo wiem, że przyznanie się w dzisiejszych czasach do tego, że nie wiesz czym jest Snapchat, jest porównywalne do tego, jakbyś powiedział w latach siedemdziesiątych, że nie znasz Beatlesów. No przypał. Choć pewnie i wtedy takich hipsterów, umniejszającym przełomom popkulturalnym, nie brakowało.

Advertising Agency: Fórmula Comunicação, Florianópolis, Brazil

Advertising Agency: Fórmula Comunicação, Florianópolis, Brazil

I nie wiem, jak grafik, programista, rodzic, nauczyciel, marketingowiec, ekspedient, pielęgniarz, ktokolwiek, może z pełną świadomością wykonywać swój zawód bez choćby starań bycia na bieżąco z rozwijającą się technologią. Bo te rzeczy musisz projektować, programować, wykorzystywać albo chociaż rozumieć. By pracować, udoskonalać się czy mieć o czym pogadać ze swoim dzieckiem. Dzięki technologiom, czyli również aplikacjom społecznościowym, możesz śledzić trendy i przypatrywać się swoim mentorom po fachu. Jeździć na te same konferencje. Po prostu, rozwijać się.

I nie, nie ma sensu za tym sztucznie gonić, wpadać w FOMO i wpędzić się w niekończącą się machinę samodoskonalenia. Ale możesz z tego korzystać. Bo kiedy Ty sądzisz, że na Snapchacie są sami gimnazjaliści, ja podglądam Dolinę Krzemową czy śledzę dziką podróż po Afryce. Podglądam ludzi, których nie znam, ale bez zbędnych barier, możemy ze sobą pogadać.

I kiedy o tym myślę, to nie czuję powodu, aby się tego wstydzić. Więc dlaczego każdorazowo próbuję się przed innymi tłumaczyć?

Mentalni Flinstonowie

Ktoś spędza dzień przed telewizorem, z piwem, przeglądając demotywatory za kolejnym memem udanego dzieciństwa z lat ’70 – ’90. I ta sama osoba ocenia mnie. Bo mam LindkedIna, gdzie dostaję oferty pracy z całego świata. Bo mam Twittera, gdzie mogę zapytać polityka bezpośrednio o zdanie, zamiast wyzywać go od złodzieja podczas oglądania wiadomości. Bo mam Snapchata czy Instagram, na których mogę zarabiać. I tego kogoś to boli. Jak jego dziadka czy babcię, którzy odmówiliby za swojej młodości pójścia na koncert Janis Joplin, bo tylko oszołomy tam idą.

Ktosiu, dław się więc w swojej ignorancji. Nie pluj sobie tylko za parę lat w brodę, że nie potrafisz zamienić słowa z własnym dzieckiem czy wnukiem, bo dzięki swojemu zawyżonemu ego, tkwisz w umysłowym i technologicznym średniowieczu. A nowe pokolenie wciąż zdziera sobie kolana na placach zabaw, jednocześnie znajduje się już, dla Ciebie, w epoce Jetsonów. I kiedy oni będą zmieniać świat, Ty dalej będziesz mieć brudne pięty od podróżowania autem z kwadratowymi kołami.

Ty, Fredzie Flinstonie XXI wieku.