Ostatnio zauważyłam, że polski Internet odkrył Dzień Widoczności Lesbijek. To musiało się źle skończyć.

Do napisania tego tekstu zainspirowało mnie story jednej ze znanych polskich TERFek (trans-exclusionary radical feminist, czyli radykalny feminizm wykluczający osoby transpłciowe), popularna ciałopozytywna instagramerka, Kaya Sulczewska.

Jestem tak wielką fanką kobiet, tak bardzo podziwiam kobiety i kocham, że dziwię się sobie, że związałam się z mężczyzną.

Szczerze, myślę, że to kwestia socjalizacji głównie. Jako biseksualna kobieta wychowana w czasach, gdy o orientacji się nie mówiło, po prostu traktowałam hetero związki jako domyślne i stąd też więcej doświadczeń w takowych i taki a nie inny obrót spraw.

W każdym razie kobiety są najcudowniejsze <3 dużo lepsze od mężczyzn według mnie. Kocham Was wszystkie!

(Instagram Kai)

Brokatowy feminizm

Zanim zacznę moją tyradę, przybliżę Wam czym jest pewien nurt feminizmu, zwany czasem glitter feminism czy white feminism. Widzicie, feminizm, jak wszystko na tym świecie, nie jest monolitem. To, jakie osoby o poglądach feministycznych znamy, nie oznacza, że deklarują one wizję wszystkich ludzi, którzy podpisują się pod tymi wartościami.

Brokatowy feminizm odkryłam i zrozumiałam w Szwecji. Przez lata życia w Polsce feminizm widziałam raczej jako jeden z moich światopoglądów, w którym zwykle byłam osamotniona. W Szwecji natomiast, w każdej sieciówce mogłam nagle kupić koszulki z napisem “the future is female”, “girl power”, rysunki tamponów czy grafiki nieogolonych nóg i pach. Wielokrotnie zobaczycie osoby na różnych stanowiskach – w sklepie, barze, banku – niezależnie od statusu społecznego oraz płci – ludzie będą nosili biżuterię z żeńskimi gametami i będą deklarować jak istotny feminizm jest.

Brzmi wspaniale, prawda? Po kilku miesiącach niedowierzania własnym oczom, odkryłam, że niestety pod tymi dobrze zapowiadającymi się fundamentami, istnieje spora doza ignorancji. Ten feminizm bowiem zwykle oznacza – my, białe cis kobiety z klasy średniej – my możemy wszystko! Imigrantki? Osoby transpłciowe? Rasizm systemowy? Cóż, co możemy więcej zrobić, przecież już kupiłyśmy bransoletkę z napisem “go girl!”.

Wtedy zobaczyłam, że tak, o ile w Szwecji nie muszę golić nóg, nosić stanika, ukrywać zmarszczek i siwizny, to obowiązkowa do 2013(!) roku była sterylizacja osób transpłciowych, aby te mogły legalnie aplikować o nowe dokumenty. Moja osoba partnerska jest czarna, więc w nowej pracy Malin z HR już po 5 minutach musiała zapytać “skąd tak naprawdę jest?” oraz jak myje włosy. Pandemia zebrała też nierówne żniwo, w Kwietniu 2020 Agencja Zdrowia Publicznego w Szwecji potwierdziła, że 5% wszystkich pacjentów to Szwedzi pochodzący z Somalii i Iraku – ta grupa stanowi mniej niż 1% całego, 10-milionowego kraju. Dlaczego? Większość osób wykonujących “essential jobs” to imigranci. Na codzień konsultuję uchodźców LGBTQ+ w Szwecji – osoby, które studiowały prawo, medycynę, inżynierię – przedsiębiorcze, mądre, znające doskonale język angielski młode osoby. Przygotowuję im CV, piszę listy motywacyjne, piszę do pracodawców, bo Urząd Pracy wysyła te dzieciaki do sprzątania ulic oraz nauki szwedzkiego (w kraju, który co roku jest na 1 bądź 2 miejscu w rankingu najlepszej znajomości języka angielskiego w krajach nieanglojęzycznych).

Dobra, odbiegamy od tematu. Chciałam w tym momencie zwrócić więc uwagę na fakt takiego post-feminizmu. Feminizmu, który jest społecznie akceptowalny. Nie mówię, że problemów w Szwecji nie ma – oczywiście, że jest gender pay gap, dużo niższe zatrudnienie kobiet w firmach, szczególnie na wysokich stanowiskach. Istnieje przemoc ekonomiczna, seksualna – tak, to wszystko ma miejsce. Jednak państwo stoi po stronie kobiet, co stanowi dużą różnicę względem Polski.

Dlatego jak zaczęłam obserwować pierwsze przejawy glitter feminizmu w Polsce, to uznałam je za rozczulające. Oczywiście, że rozmowa o depilacji, okresie, akceptacji różnorodności ciała – była potrzebna i jest istotna. Posiadanie wzorców z pewnością pomaga w samoakceptacji, szczególnie kiedy mamy je w końcu w Polsce, obok nas – jak wspomnianą Kayashu, która pokazuje się bez stanika i z włosami na ciele – coś normalnego, co rozumiem, że dla wielu w Polsce jest rewolucyjne.

Who run the World? Not girls

Beyoncé wielką artystką jest, jak Słowacki, ale nic mnie tak nie wkurwia, jak ten hymn glitter feminizmu. Kobiety nie rządzą światem. Grupy marginalizowane, dyskryminowane i mniejszości muszą codziennie walczyć, aby móc funkcjonować. I fakt, że powoli udaje nam się docierać do równiejszych praw kobiet na świecie, nie oznacza to, że wszystko jest już zrobione. Do tego momentu w historii doprowadziło nas wiele oddolnych ruchów, fizycznych osób, często z grup marginalizowanych. A równość nie kończy się na białych cis hetero kobietach, więc walka trwa dalej.

“Żałuję, że nie jestem lesbijką”

Kayashu jest jedną z wielu osób, które opisują swoje uwielbienie do kobiet poprzez fetyszyzację związków jednopłciowych. Są taką nową, zaktualizowaną wersją kuców nienawidzących gejów, ale oglądających porno z kobietami, wciąż wierząc, że scissoring is a thing.

A więc mamy tutaj kobiety, które uwielbiają inne kobiety. Cis kobiety, wyglądające i identyfikujące się jako kobiety, kobiety. I mamy też do czynienia z ich fantazjami “och, jak ja żałuję, że mam chłopaka, bo kobiety są takie fajne”. Zwrócmy uwagę na niebezpieczeństwo takiej postawy. Mamy tutaj bowiem dziewczynę, która deklaruje poglądy feministyczne, propaguje ciałopozytywność, a ponadto identyfikuje się jako osoba biseksualna. Jednocześnie ta osoba uznaje osoby transpłciowe oraz językową inkluzywność jako “atak na kobiety”, bo niewygodnym jest zrozumienie, że niektóre osoby, niezależnie od płci przypisanej podczas narodzin, identyfikują się inaczej. Wówczas niektóre TERFy mówią o “zdradzie płci” wobec transpłciowych mężczyzn czy zarzucają oszustwo transpłciowym kobietom, co jednocześnie wskazuje nam na jedno – TERFy nigdy tak naprawdę nie postanowiły poważnie potraktować identyfikacji płciowej kogokolwiek.

Byłabym lesbijką, ale

Kayashu w swoim Insta Story zrzuca winę na związek z mężczyzną na socjalizowanie jej do bycia osobą heteroseksualną. I w tym zdaniu jest tak dużo problemów. Po pierwsze – to nie jest w porządku wobec jej partnera, który został potraktowany jako “no, niech będzie, z braku laku”. Mam nadzieję, że to był żart, chociaż wciąż nieśmieszny. Kayashu napisała, że kobiety są, według niej, dużo lepsze od mężczyzn, co znowu – jest problematyczne, zarówno biorąc pod uwagę to, jak przedmiotowo traktuje ona swojego partnera, oraz, że powiela stereotyp feminizmu jako domeny kobiet, które nienawidzą mężczyzn.

Ponadto mamy jeszcze jeden problem. Kobiety w związkach z mężczyznami mają publiczne przyzwolenie o fantazjowaniu o innych kobietach, ale już nie o innych mężczyznach. Gdyby Kaya dziwiła się, że jest ze swoim chłopakiem, kiedy istnieją tacy, którzy odpowiadają jej dużo bardziej – nie wiem czy tak chętnie dzieliłaby się takim spostrzeżeniem publicznie. Jest to przykład typowego trywializowania związków jednopłciowych, bo gdzieś pod tym zdaniem siedzi informacja, że jakkolwiek Kaya nie kocha kobiet, to jej partner nie musi obawiać się o status ich związku. Zazwyczaj w związkach zamkniętych, monogamicznych, otwarte mówienie, że partner jest gorszy od współegzystujących w pobliżu innych osób, raczej nie byłoby odebrane pozytywnie. I nie wiem jaki jest układ w związku Kayashu i jej partnera, ale widzę jak często inne związki hetero traktują taką ewentualność. Mężczyźni nie czują zagrożenia ze strony innych kobiet, fetyszyzują wizję dwóch kobiet, nie biorąc w ogóle pod uwagę emocji oraz uczuć tej trzeciej osoby. To nie jest zabawka i sposób na dodanie pikanterii w Waszej sypialni, to żywa, oddychająca istota, która niezależnie od płci, wejdzie w relację nie różniącą się od relacji “damsko-męskiej” na poziomie nie tylko intymnym, ale partnerskim, emocjonalnych etc.

Jednak najbardziej zawrzało we mnie, gdy zobaczyłam jej fantazję o byciu z kobietą, która się nie udała, “bo społeczeństwo”. Widzisz Kayashu, tutaj zakrywasz swoim biseksualizmem pewien problem. Jak przyznałaś, nie doświadczyłaś życia i dorastania w kraju jako osoba queerowa, z czego bardzo się cieszę, bo to nie jest łatwy kawałek chleba. Jako dorastająca w Polsce lesbijka, z chęcią opowiem Ci o tym, jak to wygląda, gdy w normy społeczne nie udaje Ci się wejść. Ja uznaję, że miałam sporo szczęścia, kilka pobić, wyzwisk, problemy z nauczycielami, wyrzucenie mnie i mojej dziewczyny z jej domu gdy miałyśmy 17 i 18 lat, ukrywanie się w miejscu w pracy, strach trzymania się za ręce – takie tam małe traumy. Nie każdy tyle szczęścia miał, jak Kacper, Dominik, Milo, Wiktor, Michał czy Zuza – te dzieciaki nie żyją, bo nie udało im się wcisnąć w ramy społeczne bycia hetero cis dzieckiem.

Osoby queerowe umierają, Karen

Stany Zjednoczone mają swoją Karen, my możemy mieć naszą Kayashu – wyzwoloną dziewuchę, którą wkurwia, że poza jej ekspresją kobiecości, istnieją inni ludzie. Cieszę się, Kaya, że udało Ci się poznać fajnych chłopaków w Twoim życiu, cieszę się też, że nie miałaś okazji stworzyć związku z ludźmi, którzy identyfikują się inaczej. Byłyby pewnie tego plusy – miałabyś szerszy pogląd na sprawę, kiedy musiałabyś oko w oko zmierzyć się z ostracyzmem rodziny, szkoły, współpracowników, sąsiadów. Mogłabyś też skonfrontować swoje krzywdzące opinie o osobach queerowych. Ale właśnie, musiałabyś wtedy się zorientować, że życie jako osoba nieheteronormatywna i niecispłciowa to nie je bajka. To ogrom codziennej przemocy, również systemowej, wykluczenia i strachu. Ty myślisz, że z jakąś dziewczyną byś boso pobiegła w stronę zachodzącego słońca, ale ta wizja jest przekłamana. Nie bez powodu tyle osób LGBTQ+ odbiera sobie życie, jest w kryzysie bezdomności, potrzebuje terapii, nie ma pracy, nie ma kontaktu z rodziną. I nie ma znaczenia jaka płeć została nam nadana przy narodzinach, osoby queerowe mają po prostu na dzień dobry przejebane.

Więc zanim kolejnym razem opowiesz nam o tym, jak bardzo chujowo Ci, że masz chłopaka zamiast dziewczyny i powiesz jak trudno Ci się mówi “osoby z macicami”, to ugryź się w język, a najlepiej wyślij piątaka na konto Trans-Fuzji.

Trans-Fuzja, Fundacja na Rzecz Osób Transpłciowych

ul. Noakowskiego 10 lok. 66

00-666 Warszawa

nr konta:

12 1140 1977 0000 2089 3300 1001

Tagged in: